Moich rodziców nie było stać na to, by wysyłać nas na kolonie - wywiad z dziennikarką Martą Januszewską
W ramach kampanii społecznej "Stypendium zmienia życie" przez cały wrzesień na naszej stronie publikujemy wywiady z przyjaciółmi programu Stypendia św. Mikołaja m.in: autorem książek dla dzieci Wojciechem Widłakiem, aktorką Edytą Jungowską, dziennikarzem Arturem Andrusem czy pisarką Magdaleną Witkiewicz. Dziś zapraszamy do lektury wywiadu z dziennikarką Martą Januszewską.
Czy lubiła Pani chodzić do szkoły? Czy była Pani prymuską?
Marta Januszewska - dziennikarka radiowa i telewizyjna. Prowadząca poranki w stacjach komercyjnych, Polskim Radiu oraz TVP3 Warszawa, a także od 2017 roku kultowe Lato z Radiem. Biegaczka. Mama dwójki dzieci: Szkołę lubiłam jeszcze zanim do niej chodziłam. W wieku 5 lat tak bardzo chciałam tam chodzić, że mama zapisała mnie wcześniej do zerówki, tym samym rok wcześniej rozpoczęłam edukację. Z pewnością wpływ na to miał fakt, że mama nauczyła mnie bardzo wcześnie czytać i pisać. I pokazała, że nauka to bardzo fajna rzecz. A potem już sama pochłaniałem różne książki i lubiłam się uczyć właściwie wszystkiego. Tak, byłam prymuską. Właśnie dlatego, że nauka nowych rzeczy to zawsze była dla mnie przyjemność. To się nieco zmieniło dopiero w liceum.
Gdzie chodziła Pani do szkoły? Jak ją wspomina?
Chodziłam do Szkoły Podstawowej w Boguchwale. Za moich czasów to była podstawówka na wsi, duży budynek, duże klasy - ponad 30 osób w klasie to była norma. Nauka na zmiany i ogromny huk na przerwach. Moja klasa - oddział B - z opinią najsłabszej w swoim roczniku, ale z kilkoma osobami, które wybijały się na tle całej szkoły. Nauczyciele mniej lub bardziej surowi, ale wszyscy wyraziści. Każdego pamiętam! I tamte prawie 8 lat wspominam bardzo czule.
Potem I LO w Rzeszowie ze specjalną klasą 0. Spędziłam tam 5 lat bardzo wpływających na to, kim jestem teraz. Bo to z jednej strony zaczątek wyborów dotyczących późniejszej ścieżki zawodowej a z drugiej - ważne przyjaźnie, sympatie, mnóstwo przegadanych godzin o sobie, o relacjach, o przyszłości…
Gdzie zazwyczaj spędzała Pani wakacje, kiedy była Pani uczennicą?
Prawie cała podstawówka to były wakacje w domu, czasem kilka dni u babci. Moich rodziców nie było stać na to, by wysyłać nas na kolonie czy wyjeżdżać z nami na wakacje. Przez większą część szkoły podstawowej w wakacje po prostu zajmowałam się młodszym rodzeństwem. Pierwszy raz wyjechałam na obóz wędrowny po 6 klasie. W liceum też były obozy i… praca w radiu.
Czy pamięta Pani swój pierwszy dzień w szkole lub jakie jest Pani pierwsze wspomnienie ze szkoły?
Mój pierwszy dzień w szkole to pierwszy dzień w zerówce. Pamiętam go dość dobrze, bo bardzo na niego czekałam. Tym bardziej, że pod koniec sierpnia miałam mały wypadek, który spowodował, że do szkoły poszłam w połowie września. Było więc trochę dziwnie, bo dzieci się już znały i czułam się trochę nieswojo. Pamiętam też, że zajęcia mi się dłużyły, bo wcześniej nie chodziłam do przedszkola i nie byłam przyzwyczajona do tylu godzin w jednym miejscu. Tego z kolei nie pamiętam, ale krąży to jako rodzinna anegdotka: podobno wróciłam do domu zniesmaczona i znudzona i stwierdziłam, że więcej nie pójdę, bo pani rozmawia tylko z dziećmi, które nic nie umieją. (śmiech)
Czy miała Pani nauczyciela, który miał największy wpływ na całe Pani dalsze życie?
Nawet kilku! Na pewno pierwsza wychowawczyni klas I-III, pani Elżbieta Skoczek, która potrafiła okiełznać bardzo rozbrykaną i trochę znudzoną lekcjami dziewczynkę, dostrzec potencjał, odpowiednio pokierować, by wykorzystać energię do rozwoju. Potem panie polonistki - Lidia Lesiak, Halina Kozik i historyk Artur Wiktor. To czasy pierwszych konkursów tematycznych, pisania artykułów do szkolnych gazetek. W liceum natomiast fenomenalna anglistka Agnieszka Sękiewicz-Magoń. Dzięki niej nie tylko pokochałam angielski, ale też nauczyłam się jak uczyć innych.
Kim chciała Pani zostać w przyszłości, kiedy chodziła Pani do szkoły?
Najpierw chciałam zostać archeologiem - to chyba efekt fascynacji historią starożytną, mitami i Indianą Jonesem. Potem - stewardessą, bo może zwiedzać świat, wykorzystać znajomość języka obcego. A zaraz na początku liceum przez przypadek trafiłam do lokalnego radia i wtedy okazało się, że wszystkie te marzenia można ziścić zostając dziennikarzem.
Jaki przedmiot lubiła Pani najbardziej?
Na pewno język polski, historia, ale też biologia, chemia i geografia i potem angielski. W zasadzie nie lubiłam jedynie fizyki. I zajęć w-f.
Jak spędzała Pani czas po szkole?
Od maleńkości z nosem w książce. Ale też w szkolnym chórze, zespole ludowym, na tzw. kółkach teatralnych i recytatorskich. Przez kilka lat w zespole tańca towarzyskiego. Na spotkaniach różnych grup działających przy parafii. W liceum z grupą przyjaciół przygotowywaliśmy wieczorki poetyckie. Generalnie - zajęć pozalekcyjnych zawsze sobie organizowałam sporo.
Celem ogólnopolskiej kampanii społecznej "Stypendium zmienia życie" Fundacji Świętego Mikołaja jest zwrócenie uwagi na sytuację zdolnych dzieci z niezamożnych rodzin. Kampania jest współfinansowana przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021–2030.